piątek, 27 listopada 2009

Z serii "codzienność"... Bezrobotna bez czasu wolnego?


Dzisiejszy odcinek sponsoruje... UE!

Teoretycznie: Dzień, jak co dzień. Miesiąc, jak poprzednie... A jednak nie. Od początku listopada jestem właściwie bez pracy. Tak, słowo "właściwie", z zawartą w nim mieszanką pewności i powątpiewania, lekkiej kpiny i ukrytej radości, ambiwalentne, choć zwyczajne "właściwie" będzie tu bardzo na miejscu.
Już wyjaśniam, jak to jest - swoją drogą, materiał fascynujący z punktu widzenia badań osobowości, a może ascendentów i innych elementów kosmiczno-niekosmicznych, walczących o dominację nad naszym losem? Ja po prostu mam zapisane w gwiazdach czy jakimś innym utrwalaczu drogi życia, że nie dane mi będzie, ordynarnie rzecz ujmując, siedzieć na tyłku i się nudzić. W sumie to dobrze, tylko, żeby jeszcze z tego żyć można było, sytuacja byłaby wręcz wymarzona ;)


W Stowarzyszeniu, z którym uparcie nie chcę się rozstać, mając nadzieję, że ono ze mną też nie, nastał czas pisarski. A co wpadło w nasz wir kreatywności? Oczywiście projekty. Projekt to tajemnicze słowo, wieloznaczne (semantycznie i emocjonalnie) ostatnimi czasy. Otóż projekty są różne - wielkie, finansowane przez naszą dobrą siostrę - Unię Europejską ;) i mniejsze - ze źródłami finansowania gdzieś bliżej, np. w Mieście Krakowie. Tak więc - projekty ogarnęły ciała, dusze i energię tak wielu osób, że aż dziwny stał się brak jakiejś lokalnej czarnej dziury ;)
Wiecie, jak to jest, kiedy nad projektem siedzi się bez przerwy przez jakieś 20 godzin? Jeśli wiecie, to good 4 U, jeśli nie - hmm, jako doświadczenie głęboko poznawcze :) - polecam. Ok godziny 1:30-2:00 w nocy mieliśmy już taką głupawkę, że nie dało się przez chwilę zrobić nic. najbardziej fascynujący jest mechanizm nakręcania paniki, beznadziei i depresji, który w swoim centrum ma... znak. Brzmi tajemniczo? Otóż - nic prostszego. Unijne wnioski mają bowiem limit znaków - 20.000 (zaledwie! cóż to jest 20 tys znaków przy potędze ludzkiej pomysłowości, przy ludzkim pragnieniu stworzenia genialnego przekaźnika dobra? ;) ). Powiem Wam, że 20.000 znaków to jest wielkie NIC. O wiele ZA MAŁO i ten, kto tak haniebnie zamachnął się (he he) na ludzką chęć czynienia/tworzenia i rozszerzania cennych społecznie wartości, powinien spłonąć na stosie. Zaiste. :)
Niemniej jednak, na przekór wszystkiemu, wniosek napisaliśmy i złożyliśmy (choć bardziej uzasadniony będzie tryb niedokonany "składamy"). I żeby to jeden! Złożyliśmy jeszcze jeden inny, a trzy kolejne (różnej wielkości) są na ukończeniu. Ba! I jeśli jeszcze raz gdzieś przeczytam lub usłyszę, że dzisiaj ludzie są zbyt leniwi na wolontariat, to powystrzelam (wybitnie niespołeczne zachowanie ;)).

Zatem, strzeżcie się i doceniajcie! :)

Dobrej nocy!