Jestem zmęczona. Zmęczona tym, że nic się nie dzieje. Zmęczona nie-nie-robieniem. Zmęczona małymi, drażniącymi kłopotami. Zmęczona jakimś przygniatającym poczuciem nieprzydatności społecznej. Zmęczona tłumaczeniem się. Zmęczona brakiem energii. No, zmęczona po prostu. Bardzo. Moja głowa jest zmęczona. Mój wewnętrzny silnik się zatarł.
Z drugiej strony - jestem szczęśliwa, bo kocham. Jestem szczęśliwa, bo jestem kochana. Jestem szczęśliwa, bo budzę się obok ukochanego mężczyzny, który choć chrapie, jest najkochańszy na świecie. Jestem szczęśliwa, bo mam dom i w sumie niedaleką w czasie przeprowadzkę. Jestem szczęśliwa, bo lubię tańczyć. Jestem szczęśliwa, bo dostaje sygnały, że jestem dobrym pedagogiem i ktoś tęskni za lekcjami ze mną. Jestem szczęśliwa, bo moi przyjaciele, mówią "dobrze, że jesteś". Jestem szczęśliwa, bo mam świetną rodzinę, która wspiera niezależnie od humoru...
No i jak tu znaleźć równowagę ja się pytam??
Ani "full", ani "empty"... po prostu jakieś głupie "fupty"!
Taki wpis. Refleksyjny. Ot co.
brak energii? u ciebie? ale kłamiesz...
OdpowiedzUsuńczasem się zdarza ;) ale też sytuacja się trochę zmieniła, więc i poziom energii się, powiedzmy, wyrównał. dobrego dnia!
OdpowiedzUsuńpiszesz jeszcze cos tu Myszko?
OdpowiedzUsuńnie ogarniam na razie
nie piszę... będę pewnie pisać na nowym "lisieckim" blogu, ale poinformuję o tym fakcie :)
OdpowiedzUsuń