środa, 5 sierpnia 2009

"Nasiono jest miększe i łatwiej nam do gotowania...". Gołubie dzień 12

Dziś dzień przechodzenia na warzywa z powrotem.

Ale od początku: najpierw gimnastyka w lesie i brzozy - po raz ostatni, więc trzeba się było porządnie poprzytulać ;) Potem... a no właśnie! Potem zaszczyty, dyplomy i uścisk ręki prezesa :D
O 9:00 mieliśmy śniadanie z honorami. Prześlicznie udekorowany stół - dzikim winem i dzikimi różami - pięknie! i do tego pieczone jabłko :) po takim okresie na 200 kcal, nie dałam prawie rady zjeść tego jabłka! Przed konsumpcją - ulubione słowo naszego kucharza, o którym na koniec, bo to persona której pominąć nie można (nie tylko ze względu na gabaryty - słuszne, jak na kucharza przystało, ale i na koloryt lokalny, że tak powiem), zatem przed wspomniana konsumpcją, przyszli do nas pan Wojtek i szef całego gołubieńskiego ośrodka, wręczyć nam dyplomy, kobiety ucałować, a mężczyznom prawicę uścisnąć, jakoż się przyjęło. Śmiesznie, ale z drugiej strony miło. W ogóle dziś cały dzień mieliśmy dobre jedzenie w naprawdę uroczej aranżacji i stołu i samych talerzy, że się tak wyrażę - wszystko w kwiatach i kolorowo.
Pan Jan - jeden z naszych współkonsumujących, napisał wiersz z okazji zakończenia postu :) przytaczam:

POEMAT WARZYWNO-OWOCOWY

Post na płynach odbyliśmy,
dyplom otrzymaliśmy.
Wszyscy dzielnie się trzymali
po kątach nie podjadali.
Aby na koniec Was zabawić,
pozwolę sobie nas przedstawić:
Zosia nasza monarchini,
Marii Callas następczyni. (to o rocznej Zosi)
Jej Tata prawnik znakomity,
pogromca złoczyńców niespożyty.
I przemiła jego Żona,
do komputera podłączona.
Genio postać niebylejaka,
co następcą jest Fibaka.
Basia chce zrzucić to i owo,
choć na figurę posągową.
Zosia to moja jest krajanka,
z Ursynowa Warszawianka
.
Marta stale uśmiechnięta,
na tych soczkach wniebowzięta.
I Patrycja z wisiorkami,
na zmianę z warkoczykami.
I Agnieszka wdzięczna śmieszka,
co obok na kwaterze mieszka.
Monika w słowach powściągliwa,
ciekawe myśli w sobie skrywa.
Aldona ezoteryczka,
nauk tajemnych zwolenniczka.
Piękna dama aż z Hellady,
w Gołubiu szuka dobrej rady,
co zrobić, by nie chorować
i jak zdrowie swe zachować.
Leszek na płynach debiutuje
i z nami się dobrze czuje.
I ja, Jan, senior w zacnym gronie,
lecz nie wlokę się w ogonie.
Wszyscy tutaj się zżyliśmy
i razem się wspieraliśmy.
Wojtek to zorganizował
i nami sie opiekował.
Za to mu podziękujemy

i wielkie brawa mu dajemy!!!


Jan Makowski, Golubie, 5 sierpnia 2009

Prawda, że miły akcent?
A słowo wyjaśnienia o wspomnianej w wierszy pani Aldonie, o której chyba nie miałam okazji Wam opowiedzieć albo chciałam, ale zapomniałam. TO JEST KOMPLETNA ŚWIRUSKA!!! Nie wiem, ile może mieć lat, ale na pewno pokolenie moich Rodziców. Pewnego dnia przyniosła nam na śniadanie misę tybetańską i kadzidła i stwierdziła, że ona nam teraz zagra, żebyśmy się uspokoili i lepiej oczyścili!! no święci Pańscy!! I grała, tfu! grała, waliła w tę misę przez całe śniadanie, wniebowzięta, że może nam tak pomóc! Na szczęście od kadzideł ją odwiedliśmy ;)
I jeszcze kiedyś wyprorokowała, że jeśli Zosia (ta mała, roczna dziewuszka) zacznie mówić przed 2 rokiem życia, tzn., że ma kontakt ze swoimi przeszłymi wcieleniami :D po prostu Meksyk :)))
No, to tyle o śniadaniu :)

Po śniadaniu fitness - dzisiaj jakoś wyjątkowo spokojne rozciąganie - do "Nothing else matter" na chorałową modłę (choć, jak mnie uczono, chorał gregoriański to nie chorał gregoriański, tylko monodia chorałowa, zatem - nie mylić: chorałowy od monodii ;))- śmiesznie trochę, ale nie mniej męcząco.

Potem chwilka zaledwie przerwy jakiejś i obiad w moim przypadku, bo godziny posiłków jeszcze dziś miałam "stare", czyli 9:00, 12:00, 14:00 i 17:30. Na obiad dostaliśmy zupę z... ZIEMNIAKAMI!!! no po prostu taki czad, że szok :)))) pycha :) Proszę - wystarczy tydzień postu, żeby się człowiek jarał (że się tak wyrażę) ziemniakami ;) ale naprawdę to była ekstra opcja. Dostaliśmy też mielone siemie lniane do posypania - ja tam bardzo lubię - smakuje orzechami, także z zupą z ziemniakami komponowało się genialnie.

Ogólnie, przyznać trzeba, że ten odcinek, dzień 12, będzie bardzo mocno opanowany przez temat: jedzenie :)

o 14:00 miałam kolejny smakowity elemencik, a mianowicie - sałatkę owocową, w której znalazły się: jabłko, winogrono ciemne i zielone, wiśnie, czereśnie, borówka amerykańska, kiwi, pomarańcza i mandarynka - r e w e l a c j a :)

Po obiedzie poszłyśmy z Elą dookoła jeziora - każda w swoim tempie - ja szybko, Młoda - jak stwierdziła - relaksacyjnie. Zmęczyłam się, jak dziki osioł, ale miałam wielka potrzebę spalenia tych ziemniaków i owoców - jednak, jak człowiek przez tydzień nie je, to choćby posiłek był najlżejszy, będzie się czuło dyskomfort. Nadal go czuję niestety. Psychicznie, nie fizycznie.

Jak wróciłam, spałam prawie do kolacji.

Kolacja była, hmm, zbliżona do tego, co czeka nas jutro, czyli barszczowo-warzywna, ale ok.

A po kolacji było... spotkanie z naszym kucharzem połączone z degustacją. Oczywiście przyszły dzikie tłumy, bynajmniej nie na wykład pana Marka, tylko na - ciasteczko, chlebek z oliwą czosnkową i pasztet z cieciorki. Niestety mnie nie wolno było jeszcze jeść, więc w sumie żałowałam, że poszłam. Po pierwsze: już to kiedyś słyszałam, a po drugie... oto kilka przykładów, jak mówi pan kucharz: "kełki, kełkować", "wszystke", "pisze, pisało" (to nagminne), "te oleje bedziemy zakupować", "powstawają wolne rodniki", "glutamjan sodu" (zamiast glutaminiam), "podprawić czosnkem", "czas nam się skróca", "siemienie lnu", "ziarno odtłuszczone pozbyte jest tych dobrych tłuszczy", "jak najwęcej kełek dodawać do potrawy". Do tego nalezy jeszcze dodać fakt, że wyraża się trzy razy wolniej, niż ja myślę, mówię, działam, czy cokolwiek i wygląda, jak Pavarotti, jeśli chodzi o obwód talii. No po prostu męczarnia!
Niemniej jednak - ludzie się najedli. Good 4 them!

A teraz jeszcze jadłospis z trzech dni:

ŚNIADANIE poniedziałek:
  • sok z marchwi, zakwas z buraków
  • surówka: cukinia, truskawka
  • surówka: pomidor, sałata, cebula
  • gotowany seler
  • 1/2 grapefruita
OBIAD poniedziałek:
  • jabłko
  • surówka: burak, por, kminek
  • surówka: ogórek świeży, cebula
  • gołąbki jarskie ze szpinakiem (którego, jak mówi Ela, nie było ;))
  • zupa pomidorowa
KOLACJA poniedziałek:
  • sok owocowy
  • surówka: sałata, papryka, szczypiorek
  • surówka: biała rzodkiem, marchew, jabłko
  • gotowana kapusta czerwona
  • surowa marchew
ŚNIADANIE wtorek:
  • sok z marchwi, zakwas z buraków
  • surówka: kapusta pekińska, pomarańcza
  • surówka: sałata, pomidor, cebula, kalarepa tarta
  • gotowana marchew
  • 1/2 grapefruita
OBIAD wtorek:
  • sałatka z owoców suszonych
  • surówka: rzodkiewka, szczypiorek
  • surówka: ogórek kiszony, papryka
  • gotowane mieszane warzywa
  • zupa ogórkowa (która była cebulowa, wg Eli)
KOLACJA wtorek:
  • sok wielowarzywny
  • surówka: marchew, chrzan, szczypiorek
  • surówka: kapusta biała, cebula
  • bigos z kapusty kiszonej
  • kalarepa surowa
ŚNIADANIE środa:
  • sok z marchwi, zakwas z buraków
  • surówka: biała rzodkiew, wiśnia
  • surówka: sałata, ogórek kiszony, cebula biała
  • cukinia parzona
  • owoc: czereśnie
OBIAD środa:
  • sałatka owocowa
  • surówka: kapusta biała, marchew
  • gotowany kalafior
  • zupa jarzynowa
KOLACJA środa:
  • sok grapefruitowy
  • surówka: kabaczek, marchew
  • surówka: rzodkiewka, papryka żółta
  • gotowany brokuł
  • dodatek: pomidor, szczypiorek

No to tyle na dziś, finis coronat opus! Do jutra!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz